Osobiście przyznam, że z twórczością Anny Marii Jopek miałem do czynienia dosyć dawno temu. Pewien etap jej twórczości, jest mi znany umiarkowanie dobrze, jednakże najnowsze dokonania a przede wszystkim działalność koncertowa była mi totalnie obca. Krążyła więc jednak nutka niepewności, w jakiej formie obecnie znajduje się artystka i przede wszystkim, jak zmieniła się na przestrzeni lat. W sobotni wieczór, wraz z zespołem Kroks wystąpiła w Boruskach w miejscu, o którym powinno pisać się długie felietony. Tak, już na samym starcie, przed samym występem można powiedzieć, iż miejsce wydawało się trafione. Jeżeli dodać do tego odpowiednią wieczorową porę, i magiczną ciszę, skupiająca słuchacza – nie można oczekiwać więcej od klimatu. Czy więc sam występ się obronił? Współpraca z Kroks to jeden z projektów Jopek, w którym oprócz utworów zespołu, można było usłyszeć również jej autorskie numery w nieco innej aranżacji. Koncert rozpoczął się w miarę punktualnie, i gdy tylko muzycy wyszli na scenę, gdy tylko światła zmieniły swoją barwę, zmieniło się wszystko.
Etniczne, przestrzenne brzmienie altówki (Tomasz Kukurba) wprowadziło w idealną, klimatyczną atmosferę. Potem już było tylko lepiej. Kontrabas i akordeon dopełniał tylko perfekcyjną spójność muzyczną adekwatną do pory. Przez pierwsze dwie kompozycje Jopek się nie pojawiła, było to swoiste pokazanie możliwości kompozytorskich zespołu. Dopiero podczas 3 utworu uchyliły się drzwi i mieliśmy okazję usłyszeć już bardziej klasyczny układ utworu. Obawiałem się, iż czas wpłynie niekorzystnie na formę wokalną Jopek. Jakieś było moje zdziwienie, gdy rozpoczął się popis. Powiem wręcz więcej – muzyka zespołu “Krokes” pokazała, iż jest wokalistką barwną i przede wszystkim ukształtowaną. To co wylewało się ze sceny, sprzed mikrofonu, nie można opisać inaczej niż magia. Jeżeli dodamy do tego fakt iż korzystała z ciekawszych efektów wokalnych, trzeba stwierdzić iż idealnie wpasowała się w klimat Kroks. Tutaj nie było żadnego zbędnego elementu, który mógłby popsuć efekt końcowy. Wszystko pasowało do siebie perfekcyjnie, czuć było pewną spójną wizję artystyczną. Na dodatek koncert odbył się w najlepszym możliwym momencie – podczas pełni “superksiężyca”. Nie muszę chyba mówić jak bardzo dodawało to występowi klimatu i jeszcze mocniej można było poczuć to, jakie emocje chcą wykrzesać z siebie muzycy.
Bo emocje te są bardzo głębokie i zostaną w głowach uczestników co najmniej na kilka dni i nie tylko. Muzycy, pomimo napiętego planu (Anna Maria wyjeżdżała następnego dnia do Japonii) wyśmienici poczuli atmosferę. Czuć to było w kontakcie z publicznością. Uśmiechy nie uciekały z ich ust. Były róże, podziękowania i kilka wyznań miłości. W pewnym momencie Jopek zwróciła się do publiczności, by podeszli bliżej sceny. To pokazuje, jak bardzo istotny jest wzrokowy kontakt z publicznością.
Wracając jeszcze do samej muzyki, chciałbym się odnieść do pełnego profesjonalizmu brzmieniowego. Mieliśmy do czynienia z wybitnymi muzykami Polskiej sceny muzycznej, więc i samo brzmienie nie mogło być poniżej pewnego poziomu. Altówka spełniła swoją rolę – budziła emocje, Kontrabas brzmiał odpowiednio głęboko, a akordeon doskonale uzupełnił całość. To jest też ten moment, w którym należy zaznaczyć, że czasem nie jest potrzebne pełne instrumentarium, by w pełni rozwinąć dany utwór. Czasem oszczędność i skromność wychodzi utworom na dobre.
Podsumowując – jeżeli mam wskazać absolutnego faworyta, jeśli chodzi o koncerty to z pewnością będzie nim Sobotni wieczór w Borsukach. I muzycznie i klimatycznie. Zaścianek zapewnił muzykom idealne miejsce, w którym czuli się swobodnie i w pewnym sensie mogli jeszcze mocniej utożsamiać się z muzyką wykonywaną tego wieczoru. Bo czymże byłaby muzyka, bez odpowiednich akcentów wzmacniających odczucia? Miejsce i czas to ważne aspekty, które moim zdaniem spowodowały, że ten koncert wkracza do pierwszej dziesiątki najważniejszych wydarzeń 2015 roku. Sądzę iż nie tylko ja, przez kilka dni będę miał magiel w głowie, wspominając magię wylewająca się ze sceny. Dla takich występów warto przejechać nawet spory kawał drogi!
Leave a Reply