Żyjące na wolności koty budzą skrajne emocje. Część osób darzy je ogromną sympatią, chętnie dokarmia czy udostępnia schronienie, ale jest też sporo ludzi, którzy traktują je jak szkodniki i obawiają się, że mogą się czymś od nich zarazić. – To zupełnie nieuzasadnione. Warto podkreślić, że koty, także te wolno żyjące, nie przenoszą na ludzi chorób zakaźnych, robaków czy pcheł – mówi Nastasja Wodniczak, technik weterynarii i wolontariuszka Fundacji NaszeZoo.pl. – Są za to naturalną częścią miejskiego ekosystemu i choć lubią chadzać własnymi drogami, to jednak bez naszej pomocy sobie nie poradzą – dodaje. Potwierdzają to statystyki, zgodnie z którymi koty mieszkające w domach z ludźmi dożywają nawet 20 lat, natomiast te żyjące na wolności średnio tylko ośmiu. Co więc można zrobić, by poprawić ich los?
Mądre dokarmianie
„Miejskie” koty zwykle nie są w stanie zapewnić sobie odpowiedniej ilości pożywienia – jeśli więc chcemy im pomóc, warto zacząć od dokarmiania. Ważne jednak, by robić to mądrze. – W szczególności zimą lepiej jest podawać suchą karmę, bo mokra zwyczajnie zamarznie. Do tego sucha karma najlepiej imituje naturalny pokarm i zmniejsza ryzyko pojawienia się u zwierzęcia problemów z dziąsłami – w przypadku konsumowania wyłącznie karmy mokrej kot nie ściera w sposób naturalny zębów, częściej pojawia się też na nich kamień – tłumaczy Nastasja Wodniczak z Fundacji NaszeZoo.pl. Równie ważna, jak odpowiedni pokarm, jest woda. W chłodne dni najlepiej nalewać ją kotom do misek ciepłą, bo wtedy będzie wolniej zamarzać. Trzeba również pamiętać o tym, by stosunkowo często ją wymieniać. Nie dajmy się też zwieść mitom – chociaż bajki nauczyły nas tego, że mruczki uwielbiają mleko, to w rzeczywistości wcale im ono nie służy.
Ciepłe schronienie
Sporym wyzwaniem dla żyjących na wolności kotów są minusowe temperatury. Zwierzaki bardzo często chronią się przed nimi w piwnicach bloków czy kamienic. Zwróćmy uwagę na to, by ich tam nie zamykać – jeśli uchylimy okno, będą mogły swobodnie wchodzić i wychodzić, a dzięki temu będą załatwiać swoje potrzeby na zewnątrz. Mimo to bytowanie kotów w piwnicach nie dla wszystkich osób jest rozwiązaniem akceptowalnym, nie jest też wcale najlepszym wyjściem dla samych zwierzaków. Dlatego Fundacja NaszeZoo.pl wraz z mieszkańcami różnych miast ustawia dla nich specjalne drewniane i ocieplane domki – „Kocie Chaty”. – Dbamy o to, by były wykonane solidnie i estetycznie – dzięki temu dobrze się prezentują, a jednocześnie nie psują się, nie wilgotnieją ani nie pleśnieją i mogą służyć przez wiele sezonów. Nad każdą „Kocią Chatą” czuwa minimum jeden mieszkający w pobliżu opiekun, który troszczy się o karmienie zamieszkujących ją kotów, ale też dba o utrzymywanie czystości zarówno wewnątrz domku, jak i w jego najbliższej okolicy – mówi Nastasja Wodniczak z Fundacji NaszeZoo.pl.
Nad chatkami stale czuwają też wolontariusze Fundacji NaszeZoo.pl. – Nie tylko zbieramy środki na budowę „Kocich Chat”, ale również pomagamy zapewnić zwierzętom niezbędne leczenie i odrobaczanie, by zapobiegać chorobom, a także zapewnić ich sterylizację, by panować nad populacją i nie dopuścić do jej niekontrolowanego wzrostu. Poprzez prowadzoną przez nas platformę www.dlaSchroniska.pl zbieramy też dla nich karmę i witaminowe suplementy – dodaje Nastasja Wodniczak. „Kocie Chaty” działają już między innymi na osiedlach w Poznaniu, Bytomiu i Legnicy. Chęć ufundowania bądź ustawienia w swojej okolicy takiego domu i pełnienia roli jego opiekuna może zgłosić każdy – w tym celu należy skontaktować się bezpośrednio z Fundacją NaszeZoo.pl.
Pamiętajmy, że pomaganie wolno żyjącym zwierzakom to działanie długofalowe. – Jeśli podejmiemy decyzję na przykład o ich dokarmianiu, nie możemy nagle tego zajęcia porzucić. Zaczynając się opiekować kotami, oswajamy je, więc bierzemy za nie odpowiedzialność – podkreśla Nastasja Wodniczak z Fundacji NaszeZoo.pl. Jeśli obawiamy się, że samodzielnie nie będziemy w stanie zapewnić im należytej opieki, warto poprosić też o wparcie działającą na rzecz zwierząt organizację czy schronisko.
Leave a Reply